niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 17 (Dzień 172)

  Patrzyłam jak Elizabeth żegna się z Gigi i jej rodziną. Dziewczynki bardzo się polubiły i nic dziwnego, że podczas ich pożegnania polały się łzy. Odwróciłam się na pięcie, wpadając prosto w żelazny uścisk Matta. 
Od ataku gangu minęły dwa dni, a mieszkańcy szkoły wylizali się z ran i pogrzebali poległych. Matt okazał się być dobrym przywódcą, bo dzięki jego organizacji oni zaczęli ścigać napastników, gdy ja siedziałam i opatrywałam ludzi, i w końcu się ich pozbyli. Wszyscy przyjęli wiadomość o zlikwidowaniu gangu z ulgą, bo był to już czwarty atak. 
Zaczęłam tracić powietrze, a Matt nadal zgniatał mi żebra. 
- Za chwilę mnie udusisz - wysapałam, uderzając lekko dłońmi o boki jego klatki. 
- Przepraszam - rzucił, odstawiając mnie na ziemię - Będzie mi was brakować. Wprowadzaliście tutaj nietypowe reguły. 
- Cała przyjemność po naszej stronie - powiedziałam i puściłam mu oczko. 
Z prawego korytarza usłyszałam uniesione głosy. Zza rogu wybiegł Shane razem z Ashtonem, rozrzucając za sobą masę ubrań. Śmiał się jak szalony, przepychając się między ludźmi. Po jego niepowodzeniu u Mii nie było widać śladu. Chyba, że wczorajsze upicie się do nieprzytomności z chłopakami zalicza się do jakiejś kuracji leczącej złamane serce. Do tej pory zastanawiam się, skąd wytrzasnęli tyle alkoholu i jak to możliwe, że udało im się wjść z takiego stanu upojenia bez szwanku.
- Shane, kretynie, oddawaj ubrania! - wrzasnął Michael, wbiegając na korytarz. 
Za nimi wpadła pozostała trójka, a najlepsze było to, że wszyscy byli w samych bokserkach. Parsknęłam, chcąc powstrzymać śmiech. 
- Nadal nie mogę uwierzyć, że pomimo, że żyjemy w świecie zombie to oni nadal potrafią zachowywać się, tak zwyczajnie - powiedział Matta, śmiejąc się cicho. 
- Właśnie to w nich kocham - szepnęłam, a po chwili się zreflektowałam, widząc jak Luke z bandażem na obojczyku szarpie się o koszulkę z Calumem, który nadal miał opatrunek na ramieniu - Mieliście nie szaleć przez najbliższe kilka dni! Gdzie jest Mia, która miała was pilnować!? 
Ludzie dookoła chichotali pod nosami, oglądając całą scenę. Mnie też w pewnym stopniu bawiła, ale w sprawach medycznych jestem poważna. Nie mogę pozwolić, aby szwy któregoś z tej dwójki puściły, tak jak Luke'owi kiedyś. 
Ashton zatrzymał się nagle i z beztroskim uśmiechem popatrzył mi w oczy. Wyglądał śmiesznie, stojąc tak pośród ludzi w samych bokserkach i potarganych włosach. 
- Mogliśmy ją przez przypadek zamknąć w sali - rzucił i podstawił nogę przebiegającemu obok Shane'owi. 
Mój brat potknął się i wylądował twarzą na podłodze. Wstrzymałam powietrze i wypuściłam je z sykiem. Nie wiem, co gorsze. To, że Ashton zamknął swoją dziewczynę, aby poszaleć z chłopakami czy to, że właśnie prawie rozwalił nos Shane'owi. 
Podeszłam do Caluma i złapałam go za ucho jak małe dziecko. Po chwili dorwałam także Michaela. Wyglądali na przerażonych zaistniałą sytuacją. 
- W tej chwili macie się ubrać i iść po Mię. Za pięć minut odjeżdżamy i jeżeli was nie będzie to nie skończy się to miło - syknęłam.
Musiałam to zrobić inaczej nigdy byśmy nie wyjechali. Kocham ich, ale to dzieci, które jak zaczną się bawić, nie widzą końca i czasami potrafią przesadzić, tak jak Ashton z Shane'm.
Patrzyłam z zadowoleniem jak dwójka szybko się ubiera i biegnie w stronę korytarza z którego wybiegli. Zwróciłam się w stronę reszty, ale oni także już byli w trakcie zakładania swojej odzieży. Shane pomaszerował do naprawionego przez ludzi Matta wozu i zajął miejsce kierowcy. Luke z Calumem byli tuż za nim. Uśmiechnęłam się lekko, czując, że teraz to ja mam władzę w naszym gronie i to ja wydaję polecenia. 
Nie wiedziałam czy z świadomością posiadania tej władzy jest mi dobrze. Nie mogę zmienić się w kretynkę, która ogłupieje od nadmiaru władzy. Tę rolę wolę zostawić Shane'owi. Już jest kretynem, pozostaje mu jedynie ogłupieć. 
- Jakbyście jednak rozmyślili się z tym Portland, zawsze jesteście mile widziani tutaj - szepnął mi Matt. 
- Dziękuję - odpowiedziałam, ostatni raz go przytulając. 

XXX

Po wylewnych pożegnaniach chłopaków z mieszkańcami Wilkesboro wyjechaliśmy na 421, aby po chwili móc już mknąć w stronę 77. 
Dobrze było być we własnym samochodzie i gronie, w którym panowała o wiele przyjemniejsza atmosfera, odkąd Mia się ustatkowała. Muszę przyznać, że ona i Ashton wyglądają jak zwykła para, która nie widzi nikogo po za sobą. 
Shane został zraniony, pomimo tego jak bardzo starał się to ukryć. Widziałam jego smutny uśmiech za każdym razem, gdy patrzył na Mię z Ashem. Mi samej robiło się wtedy smutno, ale cieszyłam się szczęściem tej dwójki. 
Siedziałam oparta plecami o kanapę, na której leżał Luke i Calum. Za żadne skarby nie chcieli z nikim podzielić się miejsce, więc w tym wypadku wylądowałam na materacu razem z Michael'em. Próbowałam wsłuchać się w przekomarzania prowadzącego wóz Shane'a z zajmującą miejsce pasażera Elizabeth. Luke zaczęłam coś nucić pod nosem, co całkowicie oderwało moją uwagę od dwójki z przodu. Ma taki przyjemny głos. 
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię. 
Blondyn nachylił się nade mną i zaśpiewał mi cicho do ucha. Jego ciepły oddech owinął moją szyję, a słowa spowodowały zbyt szybką akcję serca. 
Pomimo wszystko, dziękuję za całą epidemię i za to, że dzięki niej spotkałam chłopaków.

______________________________________________________________________

Powracam do Was po cholernie długim czasie! Wyjazd mi się przedłużył z mojej własnej woli i każdego dnia zastanawiałam się jak bardzo będziecie na mnie źli za to, że opóźniam dodanie rozdziały, ale... Co tam!

Rozdział krótki i nudnawy, ale obiecuję, że w następnym będzie o wiele więcej akcji!

6 komentarzy:

  1. Nareszcie jest! Czekałam aż dodasz rozdział i wreszcie wróciłaś! Hihi rozdział cudo, nie można zaprzeczać! <3
    Już nie mogę doczekać się nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział :) nie mogę się doczekać kiedy będzie następny <3
    /A

    OdpowiedzUsuń
  3. Może i krótki i nudnawy, ale i takie rozdziały muszą się kiedyś pojawić. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogłam się doczekać, aż go dodasz ;D
    Mi rozdział się podoba. I takie czasem muszą być :)
    Czekam niecierpliwie na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite. DZisiaj znalazłam twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń