poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 26 (Dzień 182/183)

Stół, na którym jedliśmy posiłki został dokładnie wyczyszczony i nakryty prześcieradłem. Zazwyczaj nie dbałam, aż tak o sterylność miejsca pracy, ale patrząc na liczne, głębokie rany przyjaciół wolałam nie ryzykować zakażeniem.
Pierwsza na stół trafiła Danielle, bo Calum uparł się, że on może poczekać. Nie miałam zamiaru się kłócić, bo dziewczyna była ledwo przytomna. Kazałam wyjść męskiej części naszego grona, pozwalając zostać tylko Mii, która miała już jakieś doświadczenie w pomocy mi przy tego typu zajęciach.
Założyłam rękawiczki mówiąc blondynce, żeby zrobiła to samo. Wyciągnęłam z apteczki nożyce do materiału i rozcięłam koszulkę oraz spodnie Danielle. To właśnie był powód, dla którego chciałam żeby chłopcy opuścili pomieszczenie.
Nie pamiętam co później dokładnie robiłam, ale czułam się jak kiedyś kiedy wpadłam w medyczny amok. Moje dłonie dokładnie wiedziały, w którym miejscu wbić igłę, a mózg działał na pełnych obrotach przypominając sobie wszystkie rzeczy, których nauczyłam się od ojca i na studiach.
Starałam się jak najszybciej i najdokładniej zająć się dziewczyną, bo wiedziałam, że Cal także pilnie potrzebuje pomocy, a za chwilę może pojawić się Michael z Luke'iem w nieznanym mi stanie.
- Skończyłam – powiedziałam, odrywając swoje dłonie od idealnie założonego opatrunku na przedramieniu - Ash!
Prawie się przywracając do pomieszczenia wpadł Irwin, które widząc Danielle w samej bieliźnie odwrócił głowę.
- Oh przestań - prychnęłam - Wiem bardzo dobrze, że widziałeś Mię w o wiele skąpszym wydaniu, więc weź się w garść, połóż ją w którymś pokoju i dawaj tu Caluma.
- Ajaj kapitan! - rzucił chłopak i delikatnie podnosząc Danielle wyniósł ją.
Mia już się uwijała, wymieniając zakrwawione prześcieradło na czyste i zmieniając rękawiczki na nowe.
Po dłuższej chwili wręcz wciągnięty na siłę na stole siedział Hood.
Ponownie sięgnęłam po nożyce, a brunet zrobił wielkie oczy i zaczął się zasłaniać.
- To moja ulubiona koszulka! - krzyknął Calum i wskazał na rozerwany nadruk loga All Time Low - Wiesz jak ciężko taką zdobyć?
- I tak nie nadaje się do noszenia - westchnęłam i złapałam za materiał.
- Wcale, że nie - rzucił się chłopak, próbując uwolnić koszulkę od mojej dłoni - Te dziury dodają jej pazuru – jęknął, gdy zaczęłam ciąć.
- Przestań zachowywać się jak dziecko - mruknęłam.
Na szczęście spodnie Hooda były całe, co oznaczało, że żadnych ran na nogach nie ma. Później poszło już jak z płatka. Głębokie rany na barkach i brzuchu oczyszczone, zaszyte i opatrzone, a mniejsze zadrapania, w które mogłaby wdać się infekcja przemyte i zaklejone plastrami.
Odetchnęłam z ulgą, bo mogłam pozwolić moim dłoniom odpocząć od kurczowego ściskania igły i skóry.
- Mia - powiedziałam cicho do dziewczyny, a ta na mnie spojrzała - Daj mi papierosa z tych twoich zapasów.
Blondynka popatrzyła na mnie zdziwiona, nie wiedząc skąd się domyśliłam, że razem ze swoim chłopakiem chowa kilka paczek papierosów gdzieś w plecakach, ale skinęła mi głową i wyszła.
- Uważaj, bo popadniesz w nałóg - mruknął Calum, schodząc ze stołu.
- To mi raczej nie grozi - odpowiedziałam i rozprostowałam się.
- Tak się zastanawiam, co by się stało gdyby zombie zarażały przez zadrapania - powiedział Hood, patrząc przed siebie na ścianę.
- Pewnie byś właśnie umierał - wzruszyłam ramionami i się uśmiechnęłam.
Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a ja usłyszałam podniesiony głos Michaela. Wiedziałam, że to już koniec mojej przerwy, a miałam taką cholerną ochotę wypalić tego jednego papierosa.
W progu stanął Clifforda, ledwo utrzymując jednym ramieniem Luke'a, bo na drugim powiesił sobie moją ogromną walizkę - apteczkę, która zaginęła, gdy zostawiliśmy swój wóz. Podeszłam do chłopaka i odebrałam swoją własność przy okazji pomagając jakość donieść blondyna do stołu.
- Połóż go na plecach – powiedziałam, wypychając z pomieszczenia Caluma i już miałam się odwrócić po rękawiczki, gdy zauważyłam jak Mikey kładzie Luke'a na brzuchu - Co ty...
- Wiem co robię - warknął chłopak, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
Michael złapał nożyczki i jak gdyby nigdy nic, rozciął koszulkę Hemmingsa.
Nie ważne ile czasu spędziłam w szpitalu na różnych oddziałach, ile seriali o lekarzach oglądałam i ile okropnych ran widział w czasie epidemii w tym momencie miałam ochotę krzyknąć i zacząć płakać. Nie wiedziałam, co mam robić.
Skóra na plecach Luke'a została doszczętnie zmasakrowana. Ogromne płaty mięsa miejscami odkrywały kręgosłup i żebra. Z ran ciągle małymi strumykami sączyła się krew.
Drżącymi dłońmi odchyliłam głowę blondynowi, aby udrożnić jego drogi oddechowe i sprawdziłam oddech. Nie myliłam się. Ma wstrząs, a wyprowadzenie jego z tego stanu graniczy z cudem w tych warunkach i z moją niewiedzą.
Odsunęłam się od stołu i objęłam ramionami. Mój chłopak umiera, a ja jednak postanowiłam się załamać i to w takim momencie.
- Jess? - zapytał Michael - Co się dzieje?
- Ja... Ja nie wiem... Nie wiem, co mam zrobić - pokręciłam głową, próbując ogarnąć cały widok jaki miałam przed sobą.
- Jess, uspokój się - powiedział Mikey, łapiąc za moje ramiona.
- On... On umrze... Ja nie wiem, co mam robić - szepnęłam.
Poczułam gorąc rozchodzący się po moim policzku połączony z bólem. Dotknęłam miejsca, które miało bliskie zetknięcie z dłonią Clifforda i popatrzyłam na niego zszokowana.
- Pomogło - zapytał, a ja niepewnie pokiwałam głową - To bierz się do roboty i ratuj swojego chłopaka, a mojego przyjaciela. Wiem, że potrafisz.
Zachowanie Michaela podziałało. Podeszłam do pracy z trochę większą ilością pewności siebie. Mój mózg na nowo zaczął działać i szukać rozwiązań.
Czułam, że dam radę.

XXX

Obudziłam się cała obolała. Spałam na siedząco oparta o nogę stołu i trzymając dłoń Luke'a.
Cały zabieg trwał niecałe dwie godziny, podczas których zużyłam cały zapas rozpuszczalnych szwów i opatrunków jałowych oraz prawie wszystkie gazy, które były potrzebne do zabezpieczenia pleców przed przekręceniem chłopaka na nie. A to wszystko przez to, że chłopak był nieuważny i dał się podejść dwóm martwym, którzy wbili tak głęboko pazury, że rozpłatały mu skórę.
Podniosłam się z podłogi i mogłam przysiąc, że wszystkie moje kości właśnie strzeliły.
Spojrzałam na Luke'a i się uśmiechnęłam. Wyglądał lepiej niż w nocy. Nabrał kolorów, co mogło oznaczać tylko to, że niedługo się obudzi.
Pocałowałam dłoń blondyna, która trzymałam i przyjechałam kilka razy po niej kciukiem.
Wyszłam z kuchni chcąc sprawdzić czy wszyscy śpią. W salonie na kanapie siedziała Mia, która chyba nie spała od kilku minut i słyszała jak wstałam, bo patrzyła się w stronę wejścia.
- Czy...
- Nie wrócił - przerwała mi - Ani on, ani Macy.
Wypuściłam powietrze. Miałam nadzieję, że dwójka zaginionych powróci do rana.
Wiedziałam, że Shane potrafi przetrwać nawet w najcięższych warunkach, ale jeżeli jest z nim Macy to może robić wszystko, aby ją chronić. W dodatku urwany kontakt nie pozwala ukoić moich zszarganych nerwów.
Wbiegłam na górę do swojego pokoju i szybko przebrałam się w długie spodnie oraz bluzę. Złapałam awaryjny plecak z zapakowaną do niego podręczną apteczką, butelką wody oraz jakąś paczką przekąsek i wróciłam na dół.
- Gdzie ty idziesz? - zapytała Mia, unosząc wysoko jedną brew.
- Muszę znaleźć Shane'a - odpowiedziałam i kucnęłam, aby zawiązać lepiej buty.
- Idę z tobą - rzuciła blondynka i już zaczęła się podnosić - I żadnego "ale". Niestety, ale nie wiesz, w którym miejscu miał szukać zapasów Shane, więc siedź cicho i pozwól mi sobie pomóc.
Zdziwiona pokiwałam głową. Zaczynam lubić ją coraz bardziej.
_______________________________________________________________________
Bla, bla, bla…
Przepraszam, ale to taki typowy rozdział przejściowy, który inaczej wyglądał w mojej głowie, a inaczej już przelany na bloga… Ehhh…
Żeby Wam to wynagrodzić następny rozdział w ten weekend!

3 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie uszczęśliwiłaś tym rozdziałem. Niby nic takiego, a jednak coś. Podoba mi się, że był jakiś zwrot akcji. Mam nadzieję, że Shane i Macy przeżyją ! No i Luke...Ale o niego się nie martwię, bo wiem że nie potrafiłabyś go zabić ;D
    Pozostaje mi czekać ! No więc życzę szczęśliwych walentynek (no to co że były 2 dni temu?).
    Buziaki
    Jasmine

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ❤ trudno że przejściowy ale i tak jest idealny ❤
    Pozdrawiam
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, zazdroszcze talentu i życzę dalszych sukcesów. Rozdział mega !

    OdpowiedzUsuń