XXX Shane XXX
Podałem Mii ramię, a ta z uśmiechem je chwyciła. Powoli
zaczęliśmy podchodzić pod drzwi kościoła.
Czułem, że jest mi źle z tym, że Mia
bierze ślub. Nie chciałem, żeby wiązała się z Ashtonem na poważnie, bo... Bo
nadal coś do niej czuję. Mary to wspaniała dziewczyna, ale to Denis nadal
zaprzątała moje myśli. Jeżeli teraz wybierze znowu Asha dam sobie z nią
całkowicie spokój.
- Bardzo się stresujesz? - przerwałem
ciszę, spoglądając na blondynkę.
- Nie - odpowiedziała z wahaniem -
Możemy jednak trochę.
Zaśmiałem się cicho. Zatrzymaliśmy się
przed drzwiami, czekając, aż Luke zacznie grać na organach o czym Mia nie miała
żadnego pojęcia.
Stanąłem przodem do niej, biorące jej
obie dłonie w swoje. Spojrzałem jej w oczy i zatknąłem kosmyk jej włosów, który
uciekł z ciasnego koka, za ucho. Dziewczyna, wstrzymując powietrze, patrzyła na
mnie zaskoczona.
- Wiem, że nie powinien tego mówić, bo
ty bierzesz ślub, a Ashton to mój kumpel, ale jeżeli tego nie powiem to nie
daruję sobie do końca życia.
- Shane o co chodzi? – zapytała, unosząc
brew.
- Nie jestem romantykiem, ale kocham cię,
odkąd się spotkaliśmy i pomimo tego, że wybrałaś Asha. Nie wtrącałem się, nie
mówiłem nic, bo zależało mi na twoim szczęściu i nadal mi na nim zależy, ale po
prostu muszę to w końcu z siebie wyrzucić. Jesteś wspaniałą dziewczyną.
Inteligentną, zabawną i silną. Twój uśmiech potrafi rozjaśnić mój dzień, a
jedno spojrzenie sprawić, że moje serce zaczyna bić szybciej. Nie wzrusza mnie
to, że chrapiesz w nocy i czasami zdarza cię się wywyższać. Kocham cię za
wszystkie twoje wady i zalety.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Bo nadal mam nadzieję, że wybierzesz
mnie - odpowiedziałem jej cicho.
Mia wyjęłam swoje dłonie z moich i
spuściła głowę. Bardzo dobrze widziałem jej zakłopotanie.
Zrozumiałem, że głupio postąpiłem. Nie
miałem prawa stawiać jej w takiej sytuacji. Szczególnie w takim momencie, gdzie
za chwilę ma stać się panią Irwin.
Usłyszałem jak organy wydają z sobie
pierwsze nuty Marszu Weselnego.
- Pamiętaj, że zawsze będę ciebie kochać
- szepnąłem i pocałowałem ją w czubek głowy.
Otworzyłem szybko drzwi, a Mia
pośpiesznie złapała moje ramię.
Wszyscy nasi przyjaciele spojrzeli na
nas, a my z udawanymi uśmiechami szliśmy powoli w stronę ołtarza, przy którym
stał szeroko uśmiechnięty Ashton i Calum przebrany za księdza. Czułem jak
blondynka koło mnie, aż rwie się do przodu, ale nadal szła wolno, trzymając
fason.
W końcu dotarliśmy do celu i podałem
dłoń Mii Ashowi. Odsunąłem się od nich, zajmując miejsce koło Jessabell, która
popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem. Ona chyba wie i tu już nie chodzi o
nasz wieczór kawalerski, ale o to, co się stało kilka minut temu.
Muzyka ucichła w momencie, kiedy Hood
głośno odchrząknął.
- Zebraliśmy się tutaj żeby połączyć
węzłem małżeńskim tych dwoje ludzi. Jeżeli ktoś ma coś przeciwko temu związkowi
niech odezwie się teraz albo zamilknie na wieki - Cal przerwał i zapadła cisza.
Denis zerknęła na mnie niespokojnie, a
ja skinąłem delikatnie głową, dając jej znać, że nie mam zamiaru niszczyć jej
szczęścia. Ona już wybrała.
- Nikt? W takim razie omijając wszystkie
zbędne formułki przejdziemy do rzeczy - Calum ponownie odchrząknął -
Wyciągnijcie swoje prawe dłonie - Obwiązał ich dłonie stułą, która wisiała mu
na szyi.
Spuściłem wzrok, bo wiedziałem, że może
być to dla mnie trudne, a udawanie zadowolonego już mnie męczyło.
- Czy ty Ashtonie Irwinie obiecujesz
kochać i szanować Mię Denis oraz ślubujesz jej wierność?
- Tak - odpowiedział chłopak, a ja
cisnąłem dłonie.
- Czy ty Mio Denis obiecujesz kochać i
szanować Ashtona Irwina oraz ślubujesz jemu wierność?
- Tak - powiedziała dziewczyna od razu,
nie wahając się nawet sekundę.
- Ogłaszam was mężem i żoną! - krzyknął
radośnie Calum - Ash pocałuj swoją żonę.
Wszyscy krzyczeli, a Mary i Danielle
zaczęły sypać czymś białym, co prawdopodobnie było ryżem.
Poczułem jak moja zaciśniętą dłoń
zostaje rozluźniona, a następnie delikatnie ujęta.
- Nie martw się - powiedziała cicho
Jessabell, zaciskając nasze dłonie - Ktoś inny już czeka, aż obdarzysz go
uczuciem.
Wskazał dłonią na Mary, a ja się lekko
uśmiechnąłem.
_______________________________________________________________________
Rozdział
krótki, ale wyszedł, tak jak chciałam.
Kolejny
22.04-24.04.
Zapraszam
także na mojego drugiego bloga, który od tej soboty zostaje reaktywowany. Może
też przypadnie Wam do gustu.
<3 !
OdpowiedzUsuńShane, skarbie ja cię chętnie przygarnę!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi biedaka, ale szanuję twoją kreatywność, w końcu to w pisaniu najbardziej się ceni. Mimo że rozdział nie jest jakoś szczególnie długi bardzo przyjemnie mi się go czytało.
Skomentuje jutro, nie mam siły teraz :c przepraszam :*
OdpowiedzUsuńouje biczys!!! Mąż i żona! szkoda mi Shena :/// ale i tak ouuujeeea biczys!!!!!!!! teraz czekam na ślub jego i Mary!! :D :D :D:D :D :D :D :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział pojawi się najpóźniej we wtorek. Bardzo przepraszam za opóźnienie :(
OdpowiedzUsuń