czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 30 (Dzień 189/190)

                Byliśmy w drodze już od dwóch dnia. 
                Jak się okazało ani Ash, ani Mia nie poinformowali nikogo o tym, że są zaręczeni. Moje zaskoczenie było naprawdę ogromne, bo tryskali takim szczęściem połączonym z uczuciem, że nie dało się tego nie zauważyć. Z każdą kolejną godziną wierciłam coraz większą dziurę w brzuchu Mii, a moje zniecierpliwienie i złość na nich rosła, aż nie wytrzymałam.
                - Czy możecie w końcu wszystkim powiedzieć? - warknęłam, a następnie syknęłam z bólu od gwałtownego podniesienia się do pozycji siedzącej - Nie możecie tego ukrywać przed nimi!
                - Czego? - zapytał nagle zainteresowany Calum, który wychylił się z miejsca pasażera.
                - Bo... My... No wiecie...
                - Oj przestań - prychnęła Mia, a następnie szeroko się uśmiechnęła - Jesteśmy zaręczeni.
Michael dał po hamulcach i samochód stanął w miejscu, zarzucając nami do przodu.
                - Żartujecie? – chłopak, odwrócił się z miejsca kierowcy i spojrzał na Asha.
                - No nie - odparł cicho Irwin.
                To, co stało się po chwili było nieprawdopodobne. Wszyscy faceci w ciągu sekundy przemieścili się, po tak małej przestrzeni jaką jest nasz wóz i zgarnęli biednego Ashtona w uścisk, od razu zaczynając konspiracyjnie szeptać pomiędzy sobą.
                Ja z dziewczynami ciągnąć Mię za dłoń usiadłyśmy na łóżku. Żeby nie być gorsze od chłopaków postanowiłyśmy także mówić ściszonym głosem.
                - A więc wieczór panieński - zaczęłam, a Mia pisnęła - Cicho.
                - Co proponujesz? - zapytała Danielle, patrząc na mnie z zaciekawieniem.
                - Namówię chłopaków żebyśmy zatrzymali się na dłużej dopiero w jakimś małym miasteczku. Byle był tam sklep z sukniami ślubnymi. Zabarykadujemy się tam i spędzimy całą noc przy świecach, pijąc najróżniejsze alkohole i przemierzając suknie. Mia, co ty na to?
                - Jak na warunki jakie mamy to jest genialny pomysł - szepnęła blondynka i uśmiechnęła się jak głupia.
Wolałam nie wiedzieć, co wymyślili nasi drodzy mężczyźni, ale mam nadzieję, że nikt nie ucierpi.

XXX

                Dopiero następnego dnia znaleźliśmy to czego szukaliśmy. Dayton małe miasteczko w stanie Ohio, które po pierwszym przejeździe nim ociekało sklepami i brakiem zombie. Wiedziałam, że martwi gdzieś tu są, ale jak na pierwsze zwiedzanie ich liczba była znikoma.
                Zajęliśmy dwa ogromne domy naprzeciwko siebie. Zostawiając Ashtona i Mię w wozie zaczęliśmy przygotowania.
                Chłopaki jakimś cudem sprawili, że woda znowu zaczęła płynąć w oby dwóch budynkach, a ja razem z Danielle i Mary zabezpieczyłyśmy sklep z sukniami dwie ulice dalej i sklep z garniturami na obrzeżach miasta.
                Postanowiliśmy, że dziś się bawimy do upadłego, a jutro o trzynastej wszyscy pięknie ubrani mają się stawić w kościele na końcu ulicy, przy której stoją nasze domu.
                Gdy sklepy zostały odpowiednio zabarykadowane, alkohol rozwieziony, a Ashton żegnał się z Mią, Danielle odciągnęła nas na bok.
                - Słuchajcie wiem, że jestem nowa w tej grupie i nie powinnam stawiać żadnych warunków, ale pomimo tego uważam, że jakieś zasady na ten wieczór trzeba ustalić - powiedziała brunetka ze zmieszaniem na twarzy.
                - Daj spokój - prychnął Shane, robiąc obrażoną minę.
                - Moim zdaniem to się przyda - poparł Danielle Calum - Nie mogą to być imprezy, które skończą się katastrofą.
                - Co proponujesz? – zapytałam, patrząc na nią z uwagą.
                - Jako, że jest to wieczór Mii i Ashtona pozwólmy im wypić ile chcą, ale w obu grupach powinna być przynajmniej jedna osoba w miarę trzeźwa, która będzie mogła ogarnąć resztę i wychodzimy wszyscy dopiero rano do kościoła albo gdy będzie to naprawdę potrzebne.
                - Pasuje - rzucił Michael.
                Każdy potwierdził, że się zgadza ze słowami Danielle, jedynie Shane postanowił dalej udawać obrażonego na cały świat. Dla niego impreza z zasadami to nie impreza.
                Rozeszliśmy się. Nasza trójka złapała Mię i zaczęła iść w stronę sklepu z sukniami, a chłopaki wpakowali się do samochodu i ruszyli na obrzeża miasta.
                Blondynka cały czas ekscytowała się tym wieczorem. Buzia jej się nie zamykała, a gdy temat zszedł na sukienki szczebiotała jak ptak.
                Było to dla mnie dosyć męczące zachowanie, bo wolałam ciszę i spokój, ale uznałam, że wytrzymam.
                Zatrzymałyśmy się przed naszym miejscem docelowym i uśmiechnęłam się sama do siebie, bo na dworze już się ściemniało, dzięki czemu wszystko wywrze na Mii odpowiedni zachwyt.
                Szyby zakleiłyśmy kartonami tak, aby żadne światło nie wypadało do środka ani nie wydostało się na zewnątrz.
                - Zapraszamy - szepnęłam blondynce na ucho, a ta, nie czekając na jakieś dodatkowe zachęty, wpadła do środka.
                Po chwili usłyszałam pisk i uznałam, że teraz możemy już wejść. Zastawiłam drzwi komodą tak, aby nikt nie dostał się do środka.
                Myślałam, że przy tak ograniczonych możliwościach nie uda nam się zrobić czegoś idealnego na taki wieczór, ale teraz uważam, że spisałyśmy się w stu procentach.
                Wszystkie suknie zebrałyśmy na trzech długich stojakach, tworząc z nich przy okazji zasłonę do prowizorycznej przebieralni. Resztę pustego sklepu odrodziłyśmy od sobie kolorowymi prześcieradłami. Na ladzie ustawiłyśmy cały alkohol, napoje i przekąski, które przypadły nam przy podziale. Sporą kanapę, którą znalazłyśmy na sklepie przeciągnęłyśmy naprzeciwko przymierzalni, a pod nią ułożyłyśmy kilkadziesiąt poduszek pozabieranych z okolicznych domów. Całość oświetliłyśmy najróżniejszymi świeczkami, które udało nam się znaleźć w pobliskich sklepach.
                Byłam z nas dumna.
                - I jak? - zapytała Mary, gdy Mia przez dłuższą chwilę stała w ciszy.
                - To jest wspaniałe! - krzyknęła i ze łzami w oczach rzuciła się na nas.
                - Jasne – rzuciłam, wyplątując się z uścisku - To, co? Zaczynamy imprezę?
                Dziewczyny pokiwały zgodnie głowami. Mia razem z Mary złapały pierwsze lepsze sukienki i znikły w przebieralni, Danielle rozsiadła się na kanapie, a ja zaczęłam rozlewać jakiegoś szampana do kubków. Podałam jeden brunetce i usiadłam koło niej, czekając, aż zobaczymy nasze modelki. Dziewczyny pokazały nam się w obfitych sukniach z dużą ilością tiulu i falban. Zaczęłam bić brawa, a Danielle wtórowała mi.
                Wieczór zaczął się rozkręcać. Polała się whisky, burbon, a nawet wódka. Trzeźwą osobą postanowiła zostać pomysłodawczyni zasad, czyli Danielle, która pomimo małej ilości wypitego alkoholu bawiła się równie dobrze, co my.
                Cały czas myślami odbiegałam od naszego wieczoru i zastanawiałam się, co robią chłopaki i czy nie wymyślili czegoś głupiego

XXX Luke XXX

Nie było możliwości, żeby ktokolwiek był w miarę trzeźwy. Shane zaplanował to. Zdobył jeszcze więcej alkoholu, nie mówiąc nic dziewczynom. Oby Jess nie dowiedziała się o tym, co o tym teraz robimy.
                Gdy tylko Shane rzucił hasłem "Hej! Zróbmy sobie polowanie!" wszyscy byliśmy pijani jak świnie. Oczywiście jak to osoby pijane zgodziliśmy się bez zawahania, zapominając całkowicie, co ustaliliśmy z dziewczynami.
                Teraz przemierzaliśmy niewielki lasek, rosnący w pobliżu obrzeży miasta, w poszukiwaniu martwych.
                Wszyscy ledwo staliśmy na nogach, ale mężnie ściskaliśmy w dłoniach pistolety. Ashton dowodził naszą grupą, ponieważ stwierdził, że to on musi zastrzelić pierwszego zombiaka, bo to będzie jego ostatni akt kawalerstwa.
Nagle, nie wiadomo skąd, przed nami pojawiło się trzech martwych. Nie zarejestrowałem tego jak szli w naszą stronę.
                Ash wycelował i strzelił do każdego po razie. Chybił. Jako, że przypadło na parę po jednym zombim, wszyscy razem rzuciliśmy się na nich.
                Calum przywalił kolbą pistoletu w twarz naszego martwego, a ja kopnąłem go w brzuch. Brunet wyciągnął nóż i wbił go w ramię zombiaka. Okazało się, że nie był on wystarczająco szybki, bo martwy złapał go za przedramię i pociągnął w swoją stronę. Cal krzyknął i wymierzył kolejny cios na oślep. Zombiak puścił, a chłopak upadł na zimie, tracąc równowagę. Wtedy ja strzeliłem do martwego, trafiając go w głowę.
                Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że reszta też skończyła już ze swoimi w gorszym lub lepszym stanie.
                - Porwał mój garnitur – burknął niezadowolony Ashton, pokazując płytką ranę na żebrach, która była widoczna dzięki dziurze.
                - Teraz dziewczyny na pewno dowiedzą się, że nie dotrzymaliśmy umowy - jęknął Shane,  kręcąc głową.
                Mamy przejebane.

XXX

Prawie, że biegłyśmy ulicą, aby zdążyć na ślub. Miałyśmy małe opóźnienie. Zakładanie sukni Mii okazało się być trochę bardziej problematyczne niż myślałyśmy.
                W oddali już widziałyśmy kościół oraz nasz wóz.
                Zatrzymałyśmy się przed bramą i zaczęłyśmy poprawiać suknię panny młodej. Miałyśmy szczęście, że znalazła tą swoją wymarzoną i ten dzień będzie dla niej jeszcze bardziej niesamowity. Poprawiłyśmy także swoje sukienki, które były przeznaczone dla druhen, ale to akurat nie był problem.
                - Idziemy powiedzieć, że już jesteśmy - odezwała się Mary i pociągnęła Danielle w stronę drzwi.
Mia odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie zaszklonymi oczami. Wiedziałam, że będzie płakać.
                - Jess, ty mnie poprowadzisz do ołtarza? – zapytała, spoglądając na kościół.
                - Ja to zrobię.
                Spojrzałam na Shane'a, który powolnym krokiem zmierzał w naszą stronę. Ubrany był w czarny garnitur i zwykłe trampki. Uśmiechnął się łobuzersko i stanął koło nas.
                Przytuliłam się do Mii, a następnie biorąc jej dłoń, podałam ją bratu. Pocałowałam Shane’a w policzek i ruszyłam do wejścia kościoła.
_______________________________________________________________________
HALO, HALO? POLICJA? PROSZĘ PRZYJECHAĆ NA BLOGGERA. BO OSZUSTWO.
Właśnie… Dodałam rozdział już WCZORAJ, ale coś nie poszło i wyskoczyło mi tylko, że opublikowany, a na blogu nic...

Jestem z siebie dumna! Jeden z najdłuższych rozdziałów i w dodatku jest całkiem, całkiem.



Kolejny rozdział jeszcze w ten weekend!

6 komentarzy:

  1. Dziewczyno! Nie szalej tak, bo muszę się uczyć do egzaminów! xD
    Rozdział rzeczywiście zaskoczył mnie swoją długością. Mam nadzieję, że to nie będzie ostatni ślub w tym opowiadaniu.(If you know what I mean) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, też coś było nie tak. Na moim blogu wyswietlało się, że dodałaś (i nawet mogłam wejść w 30), a na blogu go nie było o.o w każdym bądź razie (nie wiem gdzie podział się mój komentarz wcześniejszy!) jest super i czekam że zniecierpliwieniem na next.
    Pozdrawiam
    Jasmine

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny ❤ i jak to chłopaki musieli coś wymyśleć xDD Pozdrawiam i czekam na next
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  4. Bedzie rozdział? ( ͡° ͜ʖ ͡° )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział się pojawi jutro, bo choruję i nie miałam siły dokończyć rozdział :)

      Usuń