wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 10 (Dzień 164)

            Mia Denis, dziewiętnastoletnia, niska blondynka o brązowych oczach, okazała się być niezwykle rozgadaną osobą, co działało mi na nerwy. Chętnie i bardzo rozlegle odpowiadała na pytania Shane'a, który wyglądał na urzeczonego nią na równi z Ashtonem. Mój brat zadawał jej typowe pytania, aby mieć pewność, że nie zabije nas podczas snu, a następnie pytał o jej osobę. Mia pochodzi z Charleston w Karolinie Południowej i całą drogę do tego miejsca przeszła na piechotę, zatrzymując się na dłużej w różnych miastach. Jakby kogoś to obchodziło. Mogłam jedynie pocieszyć się tym, że wyglądam na o wiele ładniej od niej, bo byłam czysta. 
            Oparłam się plecami o klatkę Luke'a, który siedział za mną na miejscu pasażera, co okazało się możliwe po odsunięciu do tyłu fotelu. Calum prowadził, na przemian to rozluźniając, to zaciskając dłonie na kierownicy. 
            - Hej, Jessabell - zagadnął mnie Shane - Możesz tu przyjść i opatrzyć zadrapania Mii?
            - Jeżeli są to tylko zadrapania wystarczy polać wodą utlenioną - wycedziłam przez zęby. 
Mia to, Mia tamto, Mia jest taka wspaniała, zrób coś dla Mii, daj Mii swoje ubrania. Wściec się można! 
            Luke schylił się i opierając brodę na moim ramieniu, pocałował mnie w policzek. 
            - Spokojnie - szepnął - I tak jesteś tu najpiękniejsza. 
            Zarumieniłam się i odwróciłam głową, chcąc to ukryć. Kątem oka zobaczyłam, że dziewczyna przygląda się naszej dwójce z lekko przechyloną głową. Zacisnęłam dłonie na dłoniach Luke'a, które obejmowały mnie w pasie. Wiem, że ona jest ładna i boję się, że Luke też to zauważy z biegiem czasu. Nie chcę go stracić. Za bardzo się przywiązałam. 
            - Zatrzymajmy się - powiedział Ashton - Mia jest głodna tak samo jak ja. 
Zazgrzytałam zębami, słysząc jego słowa, a Hemmings zaśmiał się cicho, słysząc zgrzyt. 
            Calum zatrzymał się na poboczu. Jako pierwsza wyskoczyłam z samochodu z bronią w dłoni. Postanowiłam zrobić szybki obchód terenu, aby sprawdzić czy żaden zombie nie czai się gdzieś w krzakach. Teren był otwarty, ale warto się rozejrzeć, bo jesteśmy niedaleko Hamptonville, co może oznaczać dużo zarażonych. Gdyby nie długi postój w nocy już dawno temu bylibyśmy na 77 i obawiali się jak przetrwamy atak jeleni-zombie, a nie zwykłych zombie. W końcu wypatrzyłam dwóch zarażonych w odległości około stu metrów od nas. Jeżeli jest dwóch znaczy, że jest ich więcej, a dźwięk wystrzałów może tylko przyciągnąć resztę. 
            - Michael, chodź idziemy załatwić zombie. Weź nóż - rzuciłam i wskazałam mu kierunek, na co chłopak tylko kiwnął głową. 
Nie śpiesząc się, przeskoczyliśmy barierki i spacerkiem szliśmy polem w stronę zombie. Usłyszałam, że ktoś biegnie, bo ciężkie kroki zgniatały trawę z szelestem. Zobaczyłam Mie, która z karabinem maszynowym powoli nas doganiała. 
            - Ja się tym zajmę! – krzyknęła, przebiegając koło nas. 
            - Stój, kretynko - warknęłam, ale ona już mnie nie słyszała. 
Stanęłam z Mikey'm i ze złością obserwowałam poczynania Denis. Spojrzałam na Michaela, który też wyglądał na złego. Nagła i długa seria z karabinu ogłuszyła mnie, a później echem poniosła się po okolicy. Po prostu genialnie. 
            Pociągnęłam chłopaka za sobą i zaczęłam rozglądać się dookoła, oczekując nagłego ataku zombie. Wróciliśmy na drogę i weszłam na tył samochodu do Elizabeth. 
            - Co chcesz zjeść? - zapytałam siostrę, nie umiejąc ukryć swojej irytacji. 
            - Spokojnie - szepnęła Eli - Też jej nie lubię. Za dużo mówi. 
Zaśmiałam się z słów siostry. 
            Usłyszałam pochwalne słowa z ust Shane'a i Ashtona skierowane do głupiej blondi. Spojrzałam za sobie i zobaczyłam jak stoją w drzwiach, poklepując dziewczynę po plecach. 
            - Kretynka - prychnęłam, ale nie na tyle cicho, żeby nikt mnie nie usłyszał. 
            - Skarbie, następnym razem dam się tobie wykazać - powiedziała słodkim głosem. 
Nie wytrzymałam. Wyskoczyłam z samochodu i stojąc ramię w ramię z Michaelem i Calumem, zaczęłam jej wszystko wyrzucać. 
            - Ciekawi mnie jak ty to wszystko przetrwałaś. Zmarnowałaś zapewne jakieś pół magazynu na dwóch zombie, bo nie umiesz porządnie wycelować! Tych zarażonych można było zabić nożem i to po cichu, a twoja seria poniosła się po całej okolicy zapewne powiadamiając resztę martwych, gdzie znajdą obiad. 
            - Nie dramatyzuj, bo...
            - Jess ma rację - przerwał jej Calum - Zachowałaś się jak kretynka, a ponoć tyle czasu spędziłaś sama, radząc sobie z zombie i dowiadując się o nich jeszcze więcej. 
            - Sorry, blondi, ale ja ci nie wierzę, bo twoja wiedza jest równa wiedzy typowego szczeniaka, który nie wie nic o tym świecie - dodał Michael. 
Mia wyglądała jak zbity pies, a Shane i Ashton patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się triumfująco do dziewczyny i już miałam wrócić do samochodu, gdy usłyszałam słowa mojego brata. 
            - Nie wierzę, Jessabell. Rozumiem, że jesteś zazdrosna, ale żeby tak po niej pojechać?
Nowy pokład furii zawładną mną całą. Podeszłam do Shane'a i pchnęłam go z całej siły.
            - Ty padalcu! Jestem twoją siostrą, która robi dla ciebie wszystko, a ty odwracasz się ode mnie dla jakiejś lali chociaż wiesz, że mam rację? Co z ciebie za cholerny brat?! 
Shane wydawał się być urażony moimi słowami, ale ja miałam głęboki gdzieś, co on teraz czuje. 
            - A tobie przysięgam - odwróciłam się do Mii - Jeżeli jeszcze raz wtrącisz się do czegokolwiek bez mojej zgody, rzucę cię na pożarcie stadu zombie. 
Wsiadłam na tył samochodu i zobaczyłam uśmiechniętą Elizabeth. 
            - Zjedzmy dziś zupę - powiedziała i zaczęła przeglądać puszki, sugerując się tylko obrazkami. 
            - Nie, to są suszone pomidory, a nie zupa pomidorowa - mruknęłam z rozbawianiem. 
Eli zmarszczyła nos i popatrzyła najpierw na jedną puszkę, a następnie na puszkę z zupą. 
            - Widzę różnicę - rzuciła niepewnie. 
Nagle do samochodu wpadł Calum, a tuż za nim pozostali. Shane przeszedł z Ashtonem na przednie siedzenia i w trybie natychmiastowym mój brat włączył silnik, który stawiał opory. 
            - Kurwa! - wrzasnął i w końcu samochód zaskoczył. 
Ruszył z piskiem opon, a ja patrzyłam na wszystkich zdezorientowana. Każdy ściskał  kurczowo w dłoni pistolet, więc nawet nie musiałam pytać, o co chodzi. Mruknęłam jedynie pod nosem coś w stylu "a nie mówiłam" i dalej wyszukiwałam puszek z zupą. 

XXX 


            Siedziałam na brzuchu Luke'a i próbowałam złączyć nasze dłonie, ale chłopak z uśmiechem, co chwilę je wyrywał, uniemożliwiając mi to zadanie. Kątem oka patrzyłam jak Michael nieudolnie próbował nauczyć czytać Elizabeth, która wyglądała jakby miała zaraz zasnąć. Calum chrapał na kanapie, zagłuszając cichą rozmowę pomiędzy Mią, siedzącą na oparciu sofy, a Ashtonem i Shane'm. Skupiłam się na twarzy Luke'a, którego dłonie już prawie były w moim uścisku. Ponownie wyrwał je i położył je wzdłuż swoje tułowia, śmiejąc się z mojej niezadowolonej miny. 
            - Czy ty kiedykolwiek dasz mi wgrać? - jęknęłam. 
            - Nie w tym życiu - mruknął ze swoim typowym triumfującym uśmiechem. 
Na ramieniu Luke'a wylądowała głowa Mii, co szczerze mówiąc mnie zdenerwowało. Dziewczyna przybliżyła się jeszcze bardziej tak, że całym ciałem stykała się z bokiem Luke'a i moją łydką. To jeszcze bardziej mi się nie spodobało. 
            - Razem z chłopakami chciałabym cię przeprosić - powiedziała w końcu, przerzucając rękę przez tors blondyna. 
            Jej słowa mówiły co innego niż czyny. Wyglądała jakby chciała poflirtować z Luke'iem, a nie mnie przeprosić. 
            - Możesz zabrać tę rękę. Mam już dziewczynę, nie potrzebuję drugiej - skarcił ją. 
            - To wy... Jaka ja jestem głupia. Oczywiście, że wy jesteście razem - przewróciła oczami, uderzając się w głowę, ale ręki i tak nie zabrała. 
            Spojrzałam na Luke'a z niemą prośbą na pozwolenie przywalenia jej w głowę. On jedynie prawie niewidocznie pokręcił głową. Westchnęłam cicho i postanowiłam zignorować całkowicie Mię.
            Podniosłam dłonie do góry i lekko się uśmiechnęłam. Luke zrozumiałam, o co mi chodzi i zarzucając rękę Mii ze swojego torsu oraz jej głowę ze swojego ramienia, poniósł swoje dłonie i zaczęliśmy swoją grę od początku. Blondynka nadal leżała przyklejona do Luke'a, ale na jej twarzy mieszało się zaciekawienie z urazą. W końcu udało mi się spleść swoje palce z palcami Luke'a, na co szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i krótko pocałował. To była jak jego mała obietnica, że ja jestem dla niego najważniejsza. 
            - Przeprosiny przyjęte – powiedziałam, odkręcając głowę w stronę Mii - Przekaż chłopakom, że jeszcze z nimi pogadam. 
            - Zrób to teraz – mruknęła, wzruszając ramionami. 
Zacisnęłam zęby, ale wstałam pomimo protestów Luke'a. Weszłam na kanapę, przy okazji przez przypadek stając na brzuchu Caluma i zajęłam miejsce Mii. 
            - Jesteście totalnymi dupkami - powiedziałam. 
            - Wiemy - westchnął Ashton i usiadł bokiem w fotelu tak, żeby mnie widzieć. 
            - Dupki to za mało - mruknęłam - Bardziej pasowałoby zaopatrzone w swoich idoli nastolatki. Rozumiem, że spotkaliście dziewczynę, która jest ładna, a wasze hormony dają o sobie znać, ale, cholera, ja to ja i powinnam być dla was ważniejsza, a moje słowa świętością. 
            - Już nie przesadzaj - rzucił Shane, na chwilę zerkając na mnie. 
            - Nie - powiedział stanowczo - Gdyby nie ja już tysiąckrotnie zdychalibyście, wykrwawiając się i jęcząc z bólu. To ja mam zazwyczaj rację, chociaż popełniam błędy, ale i tak macie to w dupie, szczególnie ty, Shane, chociaż zawsze byłam przy tobie. 
            - Dobrze. Przepraszam - warknął mój brat, nie mogąc pogodzić się z prawdziwością moich słów. 
            - Też przepraszam - dodał Ashton. 
            - Zauroczone szczeniaki. 
Poczochrałam ich włosy i spojrzałam za siebie. Mia robiła maślane oczka do Luke'a, co cholernie wytrąciło mnie z równowagi. 
            - Suka - wysyczałam. 
Nagle czyjaś dłoń objęła mnie w pasie i pociągnęła do tyłu. Wylądowałam tyłkiem na brzuchu Caluma, a moja głowa zwisała z kanapy. 
            - Dla nas zawsze będziesz jedną dziewczyną w tym gronie – powiedział, wbijając palce w moje żebra - A szczególnie dla niego. 
            Skrzywiłam się z bólu, ale poczułam się lekko i teraz widok lepiącej się do Luke'a Mii, nie robił na mnie wrażenia.
______________________________________________________________________

Mam nadzieję, że nie znienawidzicie Mii na samym początku... Co ja piszę? Sama jej nienawidzę :')

8 komentarzy:

  1. co ty zrobiłaś?!? ale i tak kocham to opowiadanie! ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooow! Świetny rozdział:D
    Mia została przeze mnie znienawidzona w poprzednim rozdziale (nie wiem, dlaczego, ale jak widać dobrze myślałam o jej osobie).
    Sądzę, że z jej obecności wynikną tylko problemy, ale żeby się o tym przekonać muszę czekać na następny rozdział.
    Dlatego czekam z niecierpliwością i pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Poprawka... Wszyscy jej już nienawidzą
    P.S boski rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham kocham kocham! <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam że tak będzie! Hejty na Mię lecą!

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział XD czekam na next :*
    /A

    OdpowiedzUsuń