wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 14 (Dzień 167)

            - Jess - Shane szepnął, gdy delikatnie roztwierał szczękę zombie i odciągał go ode mnie - Ja tylko żartowałem z tym sprawdzaniem odporności, a ty wzięłaś to na poważnie. 
            Żartował. Jest bliski łez, więc żartuje. 
            Wyciągnęłam z worka gazę i bandaż, i szybko zrobiłam opatrunek. Muszę zebrać resztę potrzebnych rzeczy, żeby mieli jak sobie radzić w dalszej podróży. Z pomocą Shane'a dźwignęłam się na nogi i zaczęłam przeszukiwać magazyn. Zgarnęłam nawet usztywniacze, które w przypadku chłopaków mogą okazać się użyteczne. Zawiązałam worek, gdy już był pełny i ciężki. Podałam go Shane'owi, a on popatrzył na mnie zdziwiony. 
            - Po co mi to? - zapytał, chociaż dobrze wie o, co mi chodzi. 
            - Nie mogę wrócić - odpowiedziałam - Tam jest za dużo ludzi. Jak już się zmienię, będę dla nich niebezpieczeństwem. 
            - Mam to w dupie - warknął i złapał moją dłoń - Wracamy i tyle. Nie zostawię cię tu samej. 
            Wyglądał na wkurzonego i zrozpaczonego za jednym zamachem. Zerkał, co chwilę na mnie jakby chciał się upewnić, że nadal tu jestem i ściskał kurczowo moją dłoń. 
            Chciałam stawić opór. Nie mogłam stąd wyjść i wrócić do szkoły jeżeli bardzo dobrze wiedziałam, że w moim organizmie jest wirus i sieje w nim spustoszenie. Czułam go. Powoli słabłam. Nogi stawały się cięższe i przestało mi być zimno. 
            Shane zatrzymał się przed drzwiami wejściowymi i sprawdził mi temperaturę. Jego dłoń w zetknięciu z moją skórą była chłodna. 
            - Strasznie szybko robisz się gorąca - szepnął i pociągnął mnie dalej. 
            Wpakował mnie na tylne siedzenie mercedesa, a sam po chwili siedział już za kierownicą i odpalał silnik. Mój brat jechał szybko jakby od tego zależało jego życie. Widziałam jak zerka na mnie w lusterku.
            Boże, Shane, tak bardzo przepraszam za wszystko. 
            Zwolnił dopiero kilka metrów przed bramą, a ja czułam, że już nie mam siły podnieść nawet głowy. Była strasznie ciężka. 
            Samochód zatrzymał się przed bramą. Shane wyskoczył na zewnątrz i wręczył kluczyki osobie pilnującej jej. Otworzył tylne drzwi i delikatnie, jak nigdy, wyciągnął mnie z niego i wziął na ręce. 
            - Luke m racje. Jesteś za lekka. 
Pozwoliłam głowie opaść do tyłu. Podskakiwała z każdym krokiem Shane'a do góry. 
            - Jess, słyszysz mnie? 
Mruknęłam coś w odpowiedzi, ale sama nie wiem, co to było. 
            Usłyszałam skrzypienie drzwi. Weszliśmy do środka, tego mogę być pewna, bo taki gwar panuje tylko w szkole. 
            - Co jej się stało? 
Uchyliłam oczy i zobaczyłam Matta, który stał przed nami, przyglądając się mojej twarzy. 
            - Ugryzł ją - szepnął mój brat. 
Relacja była natychmiastowa. Matt wyciągnął broń i wycelował nią w moją głowę. Inni jego ludzi przechadzający się korytarzem, widząc to postąpili podobnie, chociaż nawet nie wiedzieli, o co chodzi. Skuliłam się w ramionach Shane’a, bo pomimo wszystko ja jeszcze czułam i akurat w tym momencie bałam się nie na żarty.
            - Shane, połóż ją na podłodze. Trzeba ją zastrzelić - powiedział spokojnie mężczyzna, posyłając mi przepraszające spojrzenie. 
            - Przestań - warknął - Ona jest moją siostrą i jedyną osobą, która ma prawo wpakować jej kulkę w łeb, to ja! Uratowała dziewięcioro twoich ludzi, a teraz chcesz na ich oczach zabić ich bohaterkę? 
Matt zawahał się, ale nie opuścił broni. Czekał czujnie na jakiś mój ruch. 
            - Co się dzieje? 
            Luke. O mój Boże. Tylko nie on. Zatrzymał się w połowie korytarza razem z chłopaki. Popatrzył na mnie, a jego błękitne oczy wypełniły się bólem. Zaczął biec w moją stronę. Zatrzymał się przede mną i wziął w dłonie moją twarz. 
            - Co ci się stało? - zapytał dokładnie, oglądając mnie kawałek po kawałku. Spróbowałam unieść dłoń, ale nie miałam na tyle siły. Blondyn dostrzegając moje drgnięcie, spojrzał w tę stronę i zobaczył bandaż. 
            - Nie... Opuść broń, Matt. Ona może być odporna. 
Mężczyzna popatrzył z niedowierzaniem na nas, a po chwili wybuchł śmiechem. 
            - To niemożliwe – powiedział, ocierając łzę z kącika oka. 
Shane delikatnie podał mnie Luke'owi, a następnie bojowym krokiem podszedł do Matta i podstawił swoje ramię prosto pod jego nos. Wiem, że ma tam ohydną bliznę po ugryzieniu. 
            - Widzisz? - syknął mój brat - Ugryzł mnie, a jakoś żyję. Jessabell jest moją siostrą, więc jest możliwość, że i ona jest odporna. Proszę uszanuj nasze zasady, które mówią, że nie zabijamy, dopóki ktoś jest człowiekiem albo po prostu każ nam odejść. 
            Zapadła cisza, podczas której każdy przyglądał się kłócącej dwójce. Nie widziałam twarzy Shane'a, ale sądząc po minie Matta mój brat musiał zabijać go wzrokiem. 
            Nie mogłam już powstrzymywać drżenia. Moim ciałem wstrząsnęły drgawki spowodowane chłodem jaki zaczęłam odczuwać. Cały czas się trzęsłam, co skutkowało szybszym zmęczeniem mojego organizmu. 
            - Wzrasta jej gorączka - powiedział Caluma, przykładając mi do czoła dłoń - Ona wręcz pali. 
            - Weźcie waszą sale. Chcę wiedzieć o wszystkim - rzucił Matt i się wycofał. 
Chłopaki ruszyli przed siebie, kierując się w stronę schodów. Zamknęłam oczy, nie mogąc znieść rażącego światła. Czy tak to właśnie wygląda? 
            Poczułam ukłucie na łydce jakby ktoś wbił mi igłę. Następnie kolejne na ramieniu, aż czułam je na całym ciele. Łaskotało. Zaczęłam chrapliwie się śmiać, co musiało brzmieć jak dławienie, bo Luke spojrzał na mnie zmartwiony. 
            - Jess, co się dzieje? - zapytał przestraszonym głosem. 
            - To łaskocze - wysapałam pomiędzy wybuchami śmiechu. 
            Shane się nie śmiał, ani nikt inny kogo widziałam w Fazie Gorączki. Czyżbym inaczej reagowała na wirusa? Poczułam chłodny wiatr, gdy weszliśmy do naszej sali, w której zostawiliśmy pootwierane okna. Znowu zrobiłam się senna. Dreszcze połączone ze śmiechem mogą wykończyć na śmierć. 
            - Mogę się przespać czy jestem wam potrzebna do czegoś? - wymruczałam. 
            - Nie, możesz spać - szepnął Luke. 
            Poczułam twardy materac i poduszkę pod głową. Skuliłam się i objęłam rękoma nogi. Czy tak powinna wyglądać Faza Omdleń? Przecież to nie jest omdlenie tylko sen. Może umrę we śnie?         Przyszły mnie ciarki. Bałam się, że już się nie obudzę. Chciałam ostatni raz spojrzeć na twarze chłopaków i ich uściskać, ale wszystko mi ciążyło. Miałam wrażenie, że każda część mojego ciała została zrobiona z ołowiu. Powoli, bardzo powoli moje myśli znikały i ogarniał mnie mrok.

XXX 

            Otworzyłam oczy, a słońce poraziło moje oczy. Zamknęłam je szybko i już chciałam wyciągnąć dłoń, aby je przetrzeć, ale coś mi na to nie pozwoliło. Uniosłam powieki i zauważyłam, że leżę wyciągnięta na materacu i zostałam związana. 
            - Serio? - jęknęłam sama do siebie. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo nie zauważyłam. Usłyszałam uniesione głosy za drzwiami. Pomimo, że dochodziły zza ściany słyszałam dokładnie każde słowo. 
            - To już druga doba. 
            - Wiem, ale ona nadal oddycha i reaguje na wszystkie bodźce. Śpi. Najnormalniej w świecie śpi. 
            - Ile to jeszcze będzie trwać? Co jeżeli się nie obudzi? 
            - Proszę cię. To Jessabell. Jak będziemy jej potrzebować to natychmiast wstanie i nam pomoże. 
            Ashton i Shane? Rozmawiają o mnie?
            Zaczęłam się kręcić. Okazało się, że węzły są luźne i kiepsko zawiązane, więc nie zajęło mi dużo czasu rozluźnienie ich jeszcze bardziej i wydostanie się z nich. Usiadłam. Każdy mój mięsień był spięty. Czułam jak żołądek zasysa wszystko dookoła. Byłam głodna, ale myśląc o jedzeniu miałam ochotę wymiotować. Gardło paliło od pragnienia. Nie byłam wypoczęta tylko zmęczona. 
            Westchnęłam i powoli podniosłam się z materaca. Kości zatrzeszczały, a pokój zawirował. Jest źle. 
            Na nogach z waty podeszłam do drzwi i uwiesiłam się na klamce, próbując je otworzyć. Uchyliłam drzwi i dosłownie przez nie wypadłam. Wylądowałam twardo na podłodze i jęknęłam z bólu. Podniosłam wzrok i zobaczyłam przyjaciół, celujących do mnie z pistoletów. Wstrzymałam powietrze. 
            - Jest dobrze, nie strzelajcie - wyrzuciłam z siebie.

9 komentarzy:

  1. OMG!!! Wiedziałam, że to przeżyje :) Dalej <3
    Ari <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że jest odporna. Gdyby nie była, coś by nie pasowało i... no nieważne. Cieszmy się, że nic jej nie jest! Biedny Luke, jak zobaczył ją ugryzioną, musiał czuć się fatalnie...
    Kocham i czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego tak malo 😭😭😭 BOZE JA CHCE PRZECZYTAC ICH REAKCJE JAK JA ZOBACZA ALBO CHOCIAZ CO Z JEJ OCZAMI MAMOOOOOOO

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadal żyję nadzieją, że nie zabijesz głównej bohaterki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie przeczytałam wszystko. Błagam o nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu mi się wydaje, że ona jest gadającym zombie? Cool
    Shane podsumował siostrę "śpi? Niech śpi! Jak będziemy jej potrzebować to wstanie" C:
    Btw I want more

    OdpowiedzUsuń